Stary Piernik 10 – raport
V-12
W dniach 17-19 kwietnia 2015 r. odbyła się w Toruniu dziesiąta edycja Starego Piernika – meetingu ludzi ze sceny Commodore 64 i nie tylko. Ponad 30 gości, spora garść produkcji, wspólne grillowanie i wyjątkowe nakrycia głowy – tak w skrócie można streścić wydarzenia, jakie tym razem miały miejsce w toruńskim Campingu Tramp.
Sobotnia podróż na party place wyglądała z mojej strony podobnie, jak w poprzednich latach (poza wyjątkiem 2014 roku), czyli dwa pociągi Regio z przesiadką w Poznaniu. Tam też czekał na mnie Data, który przybył z Gorzowa kilkadziesiąt minut wcześniej. Zwiedziliśmy jedynie nowy dworzec PKP, bo na więcej atrakcji nie było czasu. W drodze do Torunia (oldschoolowym składem, rzecz jasna!) przypadkowo poznaliśmy jedną z osób, należącą do Fundacji Na Niebiesko wspierającej dzieci z autyzmem. Przejażdżka dzięki wspólnym konwersacjom stała się jeszcze bardziej ciekawa. :)
Na miejscu zauważyliśmy, że toruński dworzec jest w przebudowie. Zresztą od Poznania obiektów w podobnym stanie naliczyłem kilka. Swoje kroki skierowaliśmy wnet na przystanek autobusowy, by podjechać na tutejszą starówkę. Wędrując po brukowanych uliczkach natknęliśmy się na plan filmowy Ekscentryków w reżyserii Janusza Majewskiego. Stare pojazdy, dublerzy stylizowani na lata 50. z wielkimi, kwadratowymi walizami w dłoniach i kilkanaście ujęć tej samej sceny – to musiało się przechodniom podobać. Nie dane nam było zobaczyć nikogo z głównej obsady, m.in. Macieja Stuhra, bo być może nawet tego dnia nie brał udziału w zdjęciach. Najbardziej rozbawił nas jeden z ochroniarzy, który zabronił wykonywania zdjęć nawet bez flesza, bo jak to określił „film jest na tyle czuły, że wszystko się na nim zarejestruje”. :)
Po zwiedzeniu toruńskiej starówki, poszliśmy dłuuugim mostem im. Józefa Piłsudskiego nad Wisłą w kierunku Campingu Tramp. Na party place zawitaliśmy około godziny 17:00. Stosunkowo późno, ale przed nami były najważniejsze atrakcje tego wieczoru. Przywitaliśmy się ze scenowcami, którzy w tym czasie tkwili w świetlicy (w tym m.in. z organizacyjną ekipą Riverwasha z SuperNoisem na czele). Kilka chwil później dołączył do nas tajemniczy Vial, świeża krew w klimatach C=. Ponieważ wyglądał na lekko skonsternowanego, jako pierwszy wyciągnąłem do niego rękę. :) Vial okazał się sympatycznym człowiekiem i miejmy nadzieję, że będzie stałym bywalcem imprez komputerowych.
Niemałą niespodziankę sprawił mi Randy, przekazując swój zabytkowy monitor Neptun z zielonym ekranem. Dla wielu ów sprzęt był podstawowym wyposażeniem do scenowania przy użyciu C64. Po latach będę mógł przekonać się, co mnie ominęło w czasach, gdy swój komputer podłączałem do kolorowego Syriusza. Kolejnym miłym akcentem była możliwość konwersacji ze Scarletem, któremu pogratulowałem świetnych zaków z dawnych lat. Miejmy nadzieję, że Tomasz jeszcze kiedyś powróci do robienia muzyki na C64.
Wśród stałych bywalców zabrakło m.in. TSL-a, który nie przyjechał ze względu na sprawy rodzinne oraz Kisiela i Proveego. Mimo tego frekwencja była wystarczająca. Piernikową, nieco spiętą atmosferę ostatecznie rozładował Splatterpunk, który zaprezentował się przed publicznością zgromadzoną w świetlicy w roli demowego tancerza. ;) Jego baunsowanie chwilami wywoływało uzasadnione zainteresowanie. Na big screenie przewijały się różne dema (najczęściej te z wyższej półki), sporadycznie przeplatane klasykami. W końcu nadszedł czas na kompoty. Tuż przed nimi Wacek ogłosił, że każdy, kto nie ma na sobie nakrycia głowy, automatycznie ustępuje miejsca temu, kto takowe posiada. Nieliczni zapomnieli założyć kapelusza na tę wyjątkową okazję. A była nią jubileuszowa edycja Starego Piernika.
Kompoty obfitowały w wiele interesujących prac. Muzyczne wygrał minimalnie Randy, graficzne niespodziewanie Joodas, a najlepszym demem (z dwóch zaprezentowanych) okazała się rozbudowana i wydłużona wersja „Czarującej pani”, nazwanej tym razem „Czarująca pani w melonie”. Najwięcej emocji przyniosły ponownie wildy. Szczególnie praca Sebaloza, dedykowana Wackowi, położyła wszystkich ze śmiechu na podłogę. ;) Zresztą Adam wszem wobec zapowiedział, że za szpiegowskie zapędy wnet usunie Sebastiana ze znajomych na Facebooku, czego do dziś nie uczynił. ;) Na uwagę zasłużyła także praca Viala (konwersja starej gry z Atari 2600), świetny disk cover Reekola oraz slideshow Cobry, zawierający fotograficzne wspomnienia Piernika z wąsem.
Warto kilka słów poświęcić także kompotom graficznym. Drugie miejsce zajęła praca autorstwa 22zddr. To człowiek, który swoje jedyne grafiki wydał w demie „Innerspace” Quartetu, a pozostałe przetrwały około ćwierćwiecza na zagubionej dyskietce. Ktoś je przypadkiem odnalazł, uratował od zapomnienia i dzięki temu jedna z nich pojawiła się na Pierniku. Sam autor nie był nawet świadom tego, że jego wiekowa grafika zapisała się w taki wyjątkowy sposób na kartach historii sceny C64.
Nie była to jedyna tego rodzaju praca w kompotach. Podobny los spotkały grafiki Victora, Latifaha i Tousha. Przez lata pokryły się warstwą kurzu, ale udało się je wydobyć na światło dzienne. W przypadku ostatniego z wymienionych, identycznie, jak rok temu, grafika została wystawiona pośmiertnie.
Wśród pozostałych pikselowych prac z pewnością warto pochwalić Bimbra za genialny temat „Tylko świnie jedzą w kinie” oraz Datę za kolejną próbę eksploracji trybu HiRes z zadowalającym powodzeniem. Grafika z powieszonym misiem na drzewie wywołała sporo różnorodnych komentarzy. :)
Po kompotach niemalże wszyscy przemieścili się tradycyjnie w okolicę ogniska. Kilkadziesiąt minut później Wacek ogłosił wyniki i wręczył skromne nagrody. Najciekawszą otrzymał chyba Sebaloz – płytę winylową Boltera. :) Zresztą nagrody na Pierniku są z reguły nieco randomowe i należy do nich podchodzić z dużym dystansem.
Pogoda tego weekendu w Toruniu nie była zadowalająca. Szczególnie dał się nam we znaki przenikliwy chłód. Paradoksalnie przywiezione przez większość partyzantów czapki przydały się jako prowizoryczne zabezpieczenie głowy przed temperaturą kilku stopni ciepła podczas nocnych dysput przy ognisku. A te trwały stosunkowo długo. Dla Ivana (vel. ARRGH!BYTE) debiutancki Piernik zakończył się delikatnym zwarciem z Prezesem, po którym pierwszy z wymienionych zetknął się z ziemią. Na szczęście obyło się bez ofiar. Ivan przecenił swoje możliwości i po zbyt dużej dawce napojów procentowych stał się przez swoje marudzenie lekko irytujący. Wnet został odholowany (bodajże o czwartej nad ranem) do mojego domku, otrzymując przy tym od osoby prowadzącej kilka słów otuchy.
W piernikowym ferworze zapomniano o wyłonieniu zwycięzcy na najciekawsze nakrycie głowy. W tej dziedzinie królowały kobiety: Cobra z żabią czapeczką, Agis z czapką z pomponami oraz Ela z ogromnym, kwiecistym wręcz nakryciem głowy. Na uznanie zasłużył także Grabba, noszący różowy (kowbojski?) kapelusz. ;) Trzeba przyznać, że pomysł z czapkami był wyjątkowo udany.
Cóż więcej dodać? Miło było uczestniczyć w siódmym pod rząd Starym Pierniku. Do zobaczenia za rok!
V-12/Tropyx
Szczecin, 7.06.2015 r.
Więcej zdjęć niebawem na River's Edge!